STRONA
GŁÓWNA
  MOJA
  KUŹNIA
  MIECZE
I SZABLE
  NOŻE
  INNE
REKONSTRUKCJE
  MOJE
  SCRIPTORIUM 
  F A Q
  TECHNIKI
KOWALSKIE...
  TARCZA
PRZEWORSKA
  ŻEGLUJ
  DALEJ
  MOJA
MENNICA

O MNIE

  Tak Teofilakt Simokattes w VII wieku opisywał Słowian, i taki ich sielankowy wizerunek pokutuje w naszej literaturze do dziś.
,, ... ICH ZIEMIA ..." znała jednak żelazo i to w ogromnych (zwłaszcza jak na tamte czasy) ilościach. Przekonałem się o tym jeszcze w szkole średniej, kiedy to kopiąc rów we własnym ogrodzie, natknąłem się na kilka wielkich brył żużla i wiele kawałków glinianych skorup. Nie wiedziałem wtedy, że przypadkowo odkryłem ślad po piecach hutniczych starszych od opisu Simokattesa o 500 lat !. Nie wiedziałem też, że właśnie Archeologia Doświadczalna i Pradziejowa Metalurgia powiedziały mi ,,dzień dobry", i że kiedyś sam będę budował podobne piece. 

Kiedy oglądamy wystawy różnych galerii czy sklepów pamiątkami i widzimy jak wiele (nazwijmy to) ,,mieczy'', ,,szabel'' i innej tzw. ,,broni'' tam leży, wydaje się, że zrobienie miecza to tylko kwestia iluś tam godzin pracy i kawałka starego resoru. Na szczęście i ja tak kiedyś myślałem. Na szczęście, bo gdybym przypuszczał ile godzin spędzonych w bibliotekach i magazynach muzealnych, doświadczeń, potu, kilogramów zniszczonej stali i wypalonego węgla, a potem godzin, godzin i jeszcze raz godzin z młotkiem w ręku potrzeba, aby nareszcie umieć wykuć miecz tak jak robiono to przed wiekami, to moja pierwsza szabla nigdy by nie powstała. Tutaj właśnie zaczyna się istota mojej pracy, czyli Archeologia Doświadczalna.
Idealna, ,,technologiczna'' rekonstrukcja nie tylko wygląda tak jak wyglądał kiedyś oryginał, ale musi też być zrobiona tak jak oryginał był wykonany. Niestety - ideałów nie ma - dlatego obecny wygląd i technologia są tylko lepszym lub gorszym przybliżeniem pierwowzoru. Zrekonstruowanie kształtu danego przedmiotu, to tylko początek. Cały kłopot zaczyna się dopiero wtedy, kiedy chcemy odtworzyć sposób jego wykonania. Nikt na świecie nie powie nam jak naprawdę Celtowie kuli swoje miecze. My nawet nie wiemy jak otrzymywali żelazo do ich produkcji. Oczywiście znamy procesy chemiczne zachodzące w ich piecach hutniczych, od kilku lat potrafimy nawet wytopić żelazo dymarskie,  ale to wcale nie znaczy, że robimy to dokładnie tak samo jak robiono to przed wiekami. Tego właśnie trzeba się nauczyć, trzeba wczuć się w rolę starożytnego kowala czy hutnika, wyobrazić sobie jak mógł wykonywać dany przedmiot a potem sprawdzić to w praktyce. Jest to swoista wędrówka w czasie, ale na tym polega właśnie ogromny urok tej pracy. Kiedyś wydawało mi się, że coraz częściej mogę sobie zadać pytanie, ,,CO'' a nie ,,JAK'' mam zrobić. Jednak rzeczywistość okazała się znacznie ciekawsza, bo zacząłem dostrzegać nowe problemy - i to nawet podstawowe - o których rozwiązaniu nie mam pojęcia. I znów, tak jak kilkanaście lat temu, "JAK" zaczyna być istotniejsze niż "CO". Takim przykładem jest choćby tajemnica samego otrzymywania żelaza. Pozostałości tysięcy pieców hutniczych, jakie odkryto w Górach Świętokrzyskich i na Mazowszu w połączeniu z obecnymi, mającymi pełne naukowe podstawy a mimo to nie do końca udanymi próbami powtórzenia takiego wytopu, każą jednak spojrzeć nieco inaczej na naszych tzw. ,,barbarzyńskich'' przodków. Przyznaję, że odkąd poznałem bliżej ich wyroby i tak naprawdę dotarło do mnie, jakie cudeńka potrafili zrobić i to w takich prymitywnych warunkach, nabrałem dla nich ogromnego szacunku. Wiele stosowanych wtedy technik obróbki metalu (i nie tylko metalu) zostało zapomnianych - boję się, że niestety bezpowrotnie.
Na II Festynie Archeologicznym w Biskupinie po raz pierwszy brałem bezpośredni udział w eksperymentalnym wytopie żelaza. Pamiętam do dziś, z jaką niecierpliwością oczekiwaliśmy rozbicia pieca i wyjęcia z niego pierwszej łupki żelaza. I pamiętam też rozczarowanie, kiedy w rozbitym piecu nie było absolutnie nic poza resztkami węgla drzewnego i soplami żużla. Od tamtej chwili minęło już ponad 20 lat i wiedza archeologów na temat budowy pieców i przebiegu samego procesu wytopu bardzo się rozwinęła. Od kilku lat budowane są piece, w których uzyskiwane jest żelazo dymarskie. Problem jednak tkwi w tym, że nie chodzi o samo uzyskanie żelaza, ale o odtworzenie tamtego procesu hutniczego. Niestety, to jeszcze nie jest w 100% to o co nam chodzi. Mogę wprawdzie powiedzieć, że moje marzenie z przed wielu lat właściwie się spełniło, bo wykułem z samodzielnie wytopionego żelaza miecz, który można obejrzeć na wystawie Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie. Jednak żelazo nie było wytopione z rudy darniowej w piecu dymarskim typu mazowieckiego, a więc nie był to jeszcze piec, od którego zaczęła się moja przygoda z archeologią doświadczalną. Taki miecz wciąż jest jeszcze przede mną.

Brwinów, listopad 2000
Grodzisk Maz. lipiec 2006
Grodzisk Maz. listopad 2014
Grodzisk Maz. grudzień 2017



miecz_oblin.jpg 21.6 KB     kuznia_mshm.jpg 21.6 KB
W Muzeum Starożytnego Hutnictwa Mazowieckiego w Pruszkowie oraz rekonstrukcja miecza z Oblina (P.M.A. w Warszawie)



Jesteś na stronie http://www.platnerz.com